czwartek, 27 września 2012

„Fala NOLi” w Ameryce Południowej w roku 1954

Artykuł pochodzi z 4 numeru UFO (październik-grudzień 1990)
http://www.ufo.com.pl

Jak zapewne Czytelnicy pamiętają z mojego poprzedniego opracowania („Bliskie Spotkania III Stopnia podczas „fali NOLi” we Francji w 1954 roku" – UFO, nr 3), „fala NOLi” we Francji w 1954 roku skończyła się w pierwszej dekadzie listopada. Analizując jednak dawne obserwacje z tego okresu z całego świata wydaje się, że w rzeczy samej nie skończyła się ona, a jedynie zmieniła miejsce występowania – skończyła się we Francji, a rozpoczęła się w Ameryce Południowej, a dokładniej w Brazylii i Wenezueli. Wzrost obserwacji NOLi na tym terenie dał się zauważyć od połowy października, chociaż trzeba przyznać, że obserwacje te nie były tak liczne, jak we Frncji. Należy pamiętać jednak w tym miejscu o odmienności tamtejszych warunków mogących mieć wpływ na zdecydowanie mniejszą liczbę zgłoszeń w stosunku do liczby faktycznie dokonanych obserwacji.

Podobnie jak w omówieniu „fali NOLi” we Francji, również w tym opracowaniu chciałbym przedstawić tylko bliskie spotkania III stpnia. Dysponuję w miarę dokładnymi opisami 10 przypadków tego typu, które są reprezentatywne dla tego okresu. Zaznaczyć tu należy, że wszystkie one zostały zarejestrowane przez lokalnych ufologów i uznane za autentyczne. Proszę zwrócić szczególną uwagę na reprezentowany w niektórych przypadkach typ „małych owłosionych istot” zachowujących się agresywnie w stosunku do ludzi. Jest to nowy element w Bliskich Spotkaniach III Stopnia z 1954 roku – tego typu istot nie odnotowano podczas „francuskiej fali NOLi”.

Oczywiście prezentowane poniżej przypadki CE-III z Ameryki Południowej nie były jedynymi, które wydarzyły się w owym czasie na tym terenie. Na temat kilkunastu dalszych przypadków posiadam jednak jedynie szczątkowe informacje. Autorzy materiałów źródłowych, z których korzystałem, nie podają, czy przypadki te były rejestrowane i uznane za autentyczne i z tego też względu między innymi je pominąłem.

1. Pontal, Brazylia.

4 listopada 1954 roku Jose Alves, mieszkaniec Pontal, łowił nocą ryby w odludnym miejscu na rzece Paro, gdy nagle spostrzegł dziwny obiekt zbliżający się nierównomiernym ruchem, który w chwilę potem wylądował tuż obok niego. Miał kształt „dwóch złączonych ze sobą miednic” o średnicy od 3 do 4,5 metra. Świadek był tak przerażony, że nie był nawet w stanie uciec. Widział, jak z obiektu wyszły trzy małe postacie o ludzkich kształtach. Miały na sobie białe ubrania i obcisłe czapki. Ich skóra miała bardzo ciemną karnację. Zbierały źdźbła trawy, zioła i liście drzew. Jedna z nich nabrała wody z rzeki do błyszczącej metalowej z wyglądu tuby. Skończywszy cała trójka weszła z powrotem do obiektu, który po chwili uniósł się powoli w powietrze i bezszelestnie oddalił się szybko niknąc z oczu. Świadek, który uchodził w swoim środowisku za pracowitego i spokojnego człowieka, nigdy przedtem nie słyszał o latających spodkach. Sądził, że widział diabły.

2. Porto Alegre, stan Rio Grande do Sul, Brazylia.

10 listopada pewien agronom z Porto Alegre, odbywając z żoną i córką przejażdżkę samochodem niedaleko miasta, ujrzał nagle stojący nie opodal drogi dysk, z którego wyszli dwaj normalnego wzrostu „ludzie” o długich włosach ubrani w stroje przypominające kombinezony. Zbliżali się do samochodu z rękoma uniesionymi nad głową, ale świadek ponaglony przez żonę i córkę przyspieszył, zostawiając ich w tyle. Po chwili odwrócił się i zobaczył, jak wchodzą z powrotem do dysku, który po chwili wzniósł się w niebo z olbrzymią szybkością.

3. Curitiba, stan Parana, Brazylia.

14 listopada o godzinie 3.30 pewien pracownik kolejowy zaobserwował w Curitibie trzy tajemnicze istoty, które ubrane w obcisłe świecące stroje badały podkład kolejowy i grunt wokół torów wiązką światła wysyłaną z czegoś w rodzaju reflektora. Gdy istoty zobaczyły świadka, w pośpiechu weszły do owalnego obiektu, który natychmiast wzniósł się do góry. (Jacques Valleé wspominając w jednej ze swoich publikacji o tym przypadku podaje, że istoty te były bardzo małe).

4. Caracas, Wenezuela.

22 listopada (według niektórych źródeł 28 listopada) Gustavo Gonzales i Jose Ponce jechali o godzinie 2.00 nad ranem ciężarówką przedmieściem Caracas. W pewnej chwili dostrzegli przed sobą świecącą kulę o średnicy około 3,5 metra unoszącą się na wysokości około 2 metrów nad drogą. Gonzales, który wyszedł z samochodu, został zaatakowany przez włochate, karłowate stworzenie. Mimo iż wyglądało na lekkie (według świadka mogło ważyć 18 kilogramów), było tak silne, że jednym pchnięciem odrzuciło go na odległość około 4,5 metra. Stworzenie wskoczyło na powalonego Gonzalesa, który dostrzegł wśród gęstej sierści pokrywającej jego twarz świecące oczy. Niewiele się namyślając wyciągnął nóż i dźgnął nim potwora. Nóż ześlizgnął się jednak po jego ciele jak po stali. W międzyczasie z kuli wyszła druga istota, która oślepiła świadka rażącym promieniem światła z tuby lub rury. W tej samej chwili Jose Ponce zobaczył dwa inne stworzenia wyłaniające się z pobliskich krzaków, które niosły w rękach ziemię lub kamienie. Z wielką łatwością wskoczyły do unoszącej się w powietrzu kuli. Wszystkie nosiły tylko przepaski na biodrach. Ponce uciekł na najbliższy posterunek policji, gdzie po chwili przybył również wyczerpany i przestraszony Gonzales. Policja myśląc początkowo, że obaj są pijani, nie uwierzyła im, ale później zmieniła zdanie. Gonzales miał długą, głęboką ranę na boku ciała, która krwawiła. Obu świadkom podano środki uspokajające i zalecono opiekę lekarską przez kilka dni. Jeden z lekarzy powiedział, że im wierzy, ponieważ widział całe to zdarzenie na własne oczy wracając samochodem z wezwania. (Inne źródła podają nieco inną kolejność zdrzeń, wszystkie mówią jednak o fakcie zaatakowania świadka przez małą owłosioną istotę, ześlizgnięciu się noża po skórze istoty „jak po stali”, użyciu przez jedną z istot oślepiającego „promienia światła”, pionowym wzniesieniu się obiektu i jego odlocie oraz o obrażeniach Gonzalesa).


5. Linha Bela Vista, stan Rio Grande do Sul, Brazylia.

Przebywając wieczorem 9 grudnia na swoim polu położonym w odległości 4 kilometrów od Vanacio Aires, na którym rosła fasola i kukurydza, Olmira da Costa e Rosa usłyszał w pewnym momencie dźwięk przypominający odgłos maszyny do szycia. W tym samym czasie pasące się w pobliżu pola zwierzęta wpadły w panikę. Oczom świadka ukazał się spowity mgiełką i dymem obiekt przypominający kształtem „tropikalny hełm” w kolorze kremowym. Unosił się nisko nad ziemią. Obok niego stał jakiś „człowiek”. Drugi oglądał płot z drutu kolczastego, zaś trzeci przebywał wewnątrz obiektu – widać było tylko górną część jego ciała. Zdumiony rolnik upuścił motykę (inne źródła podają, że były to widły. Istota stojąca najbliżej niego uśmiechnęła się, podeszła bliżej, po czym podniosła upuszczone przez gospodarza narzędzie, obejrzała je i oddała rolnikowi. Nastepnie schyliła się, wyrwała kilka roślin i wraz z drugą istotą wróciła do obiektu, dając rolnikowi znak, aby się nie zbliżał. Statek wzniósł się powoli na wysokość około 9 metrów, po czym przyspieszył i poleciał w kierunku zachodnim z ogromną szybkością. Będąc analfabetą, świadek nigdy nie słyszał o latających spodkach. Jego opis „obcych ludzi” był jednak bardzo szczegółowy. Byli średniego wzrostu, barczyści, z długimi blond włosami rozwiewającymi się na wietrze. Skórę mieli zupełnie białą i skośne oczy. Ubrani byli w jasnobrązowy kombinezon z szerokimi rękawami połączony na stałe z butami, które nie posiadały obcasów. Świadek myśli, że byli to lotnicy z jakiegoś obcego kraju.

6. Floresta, pobliże Caracas, Wenezuela.

10 grudnia o godzinie 18.30 pewien doktor z Caracas jadąc razem ze swoim ojcem samochodem z lotniska La Carlota na ulice Miranda dostrzegł w pewnej chwili w pobliżu Floresty dwie małe postacie, które przebiegły szosę przed samochodem i wbiegły w zarośla. Natychmiast zatrzymał samochód i po wyjściu z niego obaj zobaczyli świecący obiekt w kształcie dysku, który wyleciał spomiędzy zarośli i uniósł się pionowo w górę z ogromną szybkością, wydając ostry, trzaskający (świerkoczący) dźwięk.

7. Autostrada Transandyjska, Wenezuela.

Tego samego dnia w nocy dwóch młodych ludzi Lorenzo Flores i Jesus Gomez wybrało się na polowanie niedaleko autostrady transandyjskiej między Chico i Cerro de las Tres. W trakcie polowania natknęli się na nieznany obiekt o średnicy około 3 metrów unoszący się nieruchomo w powietrzu na wysokości około 60 centymetrów nad ziemią, który wyglądał jak „dwie ogromne miski złączone ze sobą górnymi płaszczyznami”. Z jego podstawy strzelały w kierunku ziemi płomienie. Zaskoczeni tym widokiem świadkowie zobaczyli, że z obiektu wychodzi czterech niskich, mierzących po około 90 centymetrów wzrostu, humanoidów. Intruzi usiłowali wciągnąć przerażonych myśliwych do swojego statku, w wyniku czego doszło do walki. Flores wziął duży zamach i uderzył nie naładowaną strzelbą jednego z humanoidów, który razem z innymi ciągnął Gomeza. „Wydawało się, jakbym uderzył w skałę” – powiedział potem. „Mój karabin rozleciał się na kawałki”. Była ciemna noc i świadkowie zdołali dostrzec jedynie, że przybysze mieli bujne włosy na całym ciele. Byli bardzo silni i agresywni. Po przybyciu świadków na posterunek policji stwierdzono, że ich ciała są mocno podrapane i posiniaczone, a ubranie w strzępach. Na miejscu zdarzenia policjanci odkryli ślady walki. Lekarze, którzy badali obu myśliwych, stwierdzili, że są oni w stanie szoku spowodowanym silnym strachem.

Chciałbym dodać, iż te przypadki z 10 grudnia miały miejsce na tym samym obszarze, a różnica czasowa między nimi wynosiła zaledwie kilka godzin. Być może więc obie te obserwacje dotyczyły tego samego obiektu.

8. Linha Bela Vista, stan Rio Grande do Sul, Brazylia.

11 grudnia w odległości niewiele ponad kilometra od miejsca obserwacji dokonanej 9 grudnia przez Olmira da Costa e Rosę doszło do kolejnego zdarzenia. Jego świadkiem był inny rolnik, Pedro Morais, który został zaalarmowany dziwnym hałasem wśród domowego ptactwa. Pomyślał, że to pewnie jastrząb, ale zamiast niego ujrzał dziwny obiekt, który unosił się w pobliżu jego zabudowań. Kształtem przypominał „miadziany kociłek na wodę”. Poruszał się ruchem wahadłowym i wydawał dźwięk podobny do odgłosu maszyny do szycia. Górna jego część wyglądała jak „buda jeepa”.

Na pobliskim polu uprawnym świadek zobaczył dwie małe postacie ludzkiego kształtu owinięte od stóp do głów w coś, co przypominało żółty worek. Twarzy nie dostrzegł. Oburzony wtargnięciem nieznajomych na swoje pole, ruszył energicznie w ich kierunku. W tym samym czasie w jego kierunku zaczęła biec jedna z istot, a druga podniosła rękę w geście, który odebrał jako ostrzeżenie przed zbliżaniem się. Potem jedna z istot uklękła i wyrwała z ziemi łodygę tytoniu (inne źródła podają, że istoty zabrały również wałęsającego się w pobliżu kurczaka), po czym obie weszły do obiektu, który zniknął z pola widzenia w ciągu kilku sekund. Świadek będąc analfabetą nigdy nie słyszał o latających spodkach i myślał, że są to duchy.

9. San Carlos, Wenezuela.

16 grudnia w nocy młody mężczyzna o nazwisku Jesus Paz jechał wraz z dwoma przyjaciółmi samochodem w pobliżu Ministerstwa Rolnictwa w San Carlos. W pewnym momencie Paz poprosił prowadzącego samochód kolegę, aby zatrzymał się. Wyszedłszy z samochodu, udał się w pobliskie zarośla za potrzebą. Nagle pozostali w samochodzie przyjaciele usłyszeli jego krzyk i z miejsca ruszyli mu na pomoc. Znaleźli go leżącego na ziemi bez czucia. Obok niego stał mały, mocno owłosiony karzeł, który natychmiast uciekł do świecącego płaskiego obiektu unoszącego się swobodnie nad ziemią na wysokości kilkudziesięciu centymetrów. Po chwili obiekt oddalił się z ogłuszającym świstem. Będąc w stanie szoku Paz resztę nocy spędził w szpitalu. Badający go lekarze stwierdzili także u niego długie i głębokie zadrapania na prawym boku i w miejscu kręgosłupa ślady wyglądające jak po ugryzieniu przez dzikie zwierzę. Na uwagę zasługuje tu fakt, iż rany Paza były bardzo podobne do tych, które odniósł Gonzales podczas zdarzenia dniu 22 listopada.

10. Valencia-Caracas, Wenezuela.

Biegnąc treningowo atostradą na trasie między Valencią i Caracas 19 grudnia, osiemnastoletni Jose Parra dostrzegł w pewnym momencie w oddali sześciu małych ludzi. Zbliżywszy się do nich zobaczył, że ciągną głazy z pobocza drogi i ładują je do unoszącego się na wysokości około 3 metrów nad ziemią dysku. Postanowił się wycofać, ale został zatrzymany za pomocą fioletowego promienia wysyłanego przez jednego z humanoidów z niewielkiego urządzenia. Stał jak sparaliżowany nie mogąc się ruszyć. W tym czasie istoty weszły do dysku, który następnie błyskawicznie odleciał, szybko niknąc z oczu.

Podobny dysk unoszący się na wysokości 1 metra nad ziemią widziało kilku ludzi między północą a 3.15 w pobliżu Sanatorium Gruźliczego w Valencii. Detektywi badający tamto miejsce znaleźli wiele śladów stóp, które nie były podobne do żadnych znanych śladów ludzi lub zwierząt. Podobnie jak w przypadku francuskiej „fali NOLi”, kilka dalszych posiadanych przeze mnie informacji dotyczących bliskich spotkań III stopnia, które miały miejsce podczas opisywanej „fali NOLi” w Ameryce Południowej, ogranicza się jedynie do daty i miejsca i dlatego też nie zostały ujęte w tym opracowaniu.

Bronisław Rzepecki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz